Sami sobie winni?
Powiedzmy sobie szczerze. To branża wychowała internautów odpornych na reklamę. Gdy odbiorcy przestali zauważać boksy, zaczęły się pojawiać większe. Jeszcze bardziej kłujące w oczy.
Gdy nie było reakcji na formaty rozciągnięte do granic możliwości, zaczęły wyskakiwać okienka. Coraz większe. Coraz trudniejsze do zamknięcia. Odtwarzające dźwięk. Kreatywność wydawców polskich portali kwitła.
Internauci już nie wytrzymują coraz bardziej agresywnych form przekazu. Kiedy więc pojawiły się „adblocki”, zdecydowali się bronić. Dziś szacuje się, że Polacy są na pierwszym miejscu w rankingu państw, których mieszkańcy korzystają z blokerów reklam online. Nic nie zapowiada, żeby trend ten miał się odwrócić. Wręcz przeciwnie – tendencje są raczej wzrostowe. Świadomość techniczna internautów rośnie. A to prowadzi do zmniejszenia zysków za reklamę.
Walka z wiatrakami
Nie ma sensu przeciwstawiać się zmianom. Wystarczy przypomnieć proces sądowy, który wytoczyli wydawcy niemieckich gazet „Die Zeit” i „Handelsblatt” firmie Eyeo, twórcy wtyczki AdBlock Plus. Twierdzili, że plugin szkodzi ich interesom. Sąd tymczasem stanął po stronie twórców AdBlocka, a przedstawiciele prawa wyjaśniali, że prawo internautów do kontrolowania zawartości swoich ekranów oraz ochrony prywatności przed śledzeniem przez sieci reklamowe jest ważniejsze niż prawo wydawców do emisji reklam.
Widać więc, że pretensje ze strony wydawców względem internautów to tak naprawdę brak strategii, brak długoterminowego planu zaradczego, walka właściwie „ad hoc”. Ponadto tułaczka po sądach z jednym z jego rodzaju podmiotów to już w ogóle walka z wiatrakami. W miejscu takiego pluginu pojawi się szybko pięć kolejnych. Korzystniej będzie więc niwelować przyczynę społecznego niezadowolenia, a nie skutki.
Łatwo nie będzie
Głosu internautów nie można ignorować. Na nic przepychanki i próby sił. Branża powinna podejść dwutorowo do problemu. Po pierwsze: uczyć internautów, że to reklamy finansują poszukiwane przez nich, potrzebne treści. Jeśli nie chcą oglądać banerów i pop-upów – to za dostęp do pożądanych materiałów powinni zapłacić. Po drugie: ograniczyć reklamę typu display na rzecz nowych formatów reklamowych. Bardziej angażujących użytkowników i dopasowanych do treści docelowej witryny internetowej. Reklama natywna czy m.in. reklamy w feedach produktowych – to jest kierunek zmian.
To będzie trudny i długotrwały proces, ale przyniesie korzyści. Zarówno całej branży reklamowej, jak i samym użytkownikom.
Znajdzie się także i grupa internautów, która będzie walczyć i z reklamą natywną. Ale… to może lepiej? Niech blokują, niech walczą, skoro reklamy i tak na nich nie działają. To tylko podniesie wskaźniki CTR i zaangażowania w kampanie.
Źródła:
https://bezprawnik.pl/adblock-legalny-w-niemczech-wydawcy-internetowi-przegrali-proces/
Komentarze